• O mnie
  • Moja twórczość
  • Psychologia
  • Wysoka wrażliwość
  • Podróże
  • Niepełnosprawność
  • Felietony
  • Kultura i sztuka
  • Stylizacje
  • Spacer po Lublinie
  • Inne
  • Kontakt i współpraca

Nieproszony gość. O depresji. Odcinek 2

2020-05-19

Ech0

Kolejne dni pamiętam jak przez mgłę. Otwierałam oczy z wielkim trudem. Dostrzegałam kątem oka promienie słońca przebijające się przez szybę – tylko w ten sposób byłam w stanie rozpoznać czy właśnie nastał dzień. W kuchni za ścianą słyszałam szmery, domyślałam się, że E. jest w domu i krząta się po kuchni. Chciałam odwrócić głowę w stronę zegara, stojącego na drewnianej szafce obok, ale moja głowa nie chciała ruszyć się z miejsca. Musiałam wydać z siebie coś w rodzaju jęku, bo w drzwiach pokoju natychmiast pojawił się E. z bardzo zatroskanym wzrokiem. Nie byłam w stanie wydusić z siebie żadnego, choćby najkrótszego słowa. Zebrałam się w sobie i szepnęłam:

– Jestem bardzo zmęczona – podniosłam powoli rękę, wskazując gardło i klatkę piersiową – bardzo mnie tutaj boli. Moje oczy zaszły łzami. W głowie miałam istną karuzelę. Mdliło mnie, a za krtań ścisnął mnie potworny lęk, którego źródła nawet dzisiaj, nie jestem w stanie określić.

– Jedziemy do lekarza – E. rzucił we mnie tymi słowami, a ja niemalże widziałam piłeczkę pingpongową, która frunie w powietrzu.

Protestowałam. Jak zwykle. Lecz teraz wydawało mi się to zasadne. Nie miałam siły otworzyć ust, to niby jak mam się umyć, ubrać i wsiąść do auta – to jak wyprawa na moje wymarzone Kilimandźaro. E. mnie przytulił, objął w pasie i posadził na brzegu łóżka. Moje bose stopy dotknęły podłogi. Przez moje drobne ciało przeszła iskra. Dygotałam. Z zimna, z lęku. Przerażenie, jakie wtedy czułam sparaliżowało mnie na tyle, że stałam w miejscu, nie mogąc zrobić kroku, jedynie zanosiłam się szlochem. Oddychałam z dużym trudem. Jeden wdech wysysał ze mnie całą energię. Bałam się – co będzie dalej, co powie lekarz. Wiedziałam,  że diagnoza mnie uspokoi, ukołysze moje zbolałe ciało. Wiedziałam, że spokój przyjdzie – muszę zaczekać. Tak to sobie tłumaczyłam. Każdy ruch ciała, ważącego 35 kg sprawił mi fizyczny ból. Poruszając nogami, zerkałam na bladą skórę, czy nie tworzą się siniaki. Nie patrzyłam w lustro. Oparłam się o umywalkę, spryskałam twarz wodą termalną, szorując zęby modliłam się żeby nie upaść. To zmęczenie, które zagnieździło się wewnątrz mnie, pulsowało coraz bardziej, próbowałam oddychać spokojniej i nie dać się tej, nieznanej siłę, wyprowadzić z równowagi.

To by oznaczało, że przegrałam. A dla mnie ten czasownik nie istniał, nie w moim słowniku. Nigdy się nie poddałam. Przeszłam dwie operacje jako dziecko, kiedy powiedziałam mojej mamie, że wstanę za dwa dni z łóżka i zrobię parę kroków, złapała się za głowę. Nie skomentowała tego. Wstałam za dwa dni i przeszłam wzdłuż szpitalnej sali o ścianach pokrytych  pomarańczową farbą, którą nie nastrajała optymistycznie. Kiedy coś postanowię, tak się zwykle dzieje, moja wola walki zastanawia mnie samą, ale dziękuje sobie, że nigdy nie patrzę wstecz, podnoszę się i rozmasowuję potłuczone kolana.

Tego popołudnia stało się zupełnie inaczej… Dysząc i powłócząc nogami wysiadłam z samochodu przed przychodnią. Miałam wrażenie, że moje serce się zatrzymuje. Mrużyłam powieki. Ostre światło słoneczne mnie irytowało, włoski na moich rękach stanęły na baczność. Strużki potu płynęły po plecach przykryte lnianą sukienką do kolan. Pobrano mi krew, po wstępnym wywiadzie, mówił E. ja obserwowałam drzewo, które kołysało się na lekkim wietrze. Za oknem nic się nie zmieniło. Ptaki śpiewały, dzieci jadły lody i rysowały kolorową kredą na chodniku. Wszystko toczyło się swoim rytmem… Następnego dnia pobrałam wyniki przez aplikację, nie rozumiałam ich. Powtórzył się ten sam schemat, co dnia poprzedniego. Ból -> płacz -> niechęć -> dotarcie do gabinetu.

– Ma Pani ostre zapalanie tarczycy typu Hashimoto – powiedziała do mnie lekarz, zanim zdążyłam usiąść przed biurkiem.

– Co to znaczy? – zapytałam cicho. Lekarz wyjaśnił mi, że został mi tylko malutki fragment tarczycy i moje ciało atakuje samo siebie właśnie przez brak odpowiedniej dawki hormonu (w bardzo dużym skrócie).

– Musi Pani zmienić tryb życia. Tak złych wyników i wiedziałam u żadnego pacjenta. Występują również stany depresyjne, które mogą przerodzić się w depresję. Mogła Pani umrzeć – skończyła.

Słowa dochodziły do mnie powoli. Odbijały się ode mnie echem. Było mi wszystko jedno, co się ze mną stanie. Poddałam się… W mojej głowie leżałam na ziemi, oglądając chmury. Ktoś za mnie wcisnął STOP – bez mojej zgody.

#depresja#odepresji #hashimoto#slowlwtter
Udostępnij

Moja twórczość

Gosia

Może ci się spodobać również

Nieproszony gość. O depresji. Proces leczenia. Odcinek 9
2020-09-09
Nieproszony gość. O depresji. Odcinek 7.
2020-07-31
Nieproszony gość. O depresji. Odcinek 6.
2020-07-23

Zostaw odpowiedź


Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *




This error message is only visible to WordPress admins

Error: No posts found.

Make sure this account has posts available on instagram.com.


© Copyright LetsBlog Theme Demo - Theme by ThemeGoods