Jestem osobą niepełnosprawną i cieszę się, że moja mama zdecydowała się mnie urodzić. Mi się to udało. Bo nie miałam żadnych poważnych wad genetycznych. Jestem na świecie. Łapie powietrze, mrużę oczy do słońca, mam wszystkie organy i kończyny.
Miałam szczęście. Cholerne szczęście. Dziękuje Ci za to mamuś.
Kobieta powinna decydować o tym, czy chce urodzić dziecko z bardzo poważną wadą genetyczną. I nie to nie jest zabijanie, morderstwo. NIE. To wybór. Dziecko cierpi, odczuwa nawet, jeśli o tym nie wiemy. Miejsce pod sercem jest jego domem, więc powinno być bezpieczne, dobrze się czuć i być szczęśliwe. Jeśli jakiegoś organu brakuje lub jest poważnie uszkodzony jedyne, co czuje to ból. Może to się wydać infantylne, ale wierzę, że tak właśnie jest.
Każda strata boli. Zostawia z sercu kolec, drzazgę, która nie pozwala funkcjonować tak jak dotychczas. Ale dlaczego pomija się kwestię zdrowia psychicznego kobiet, która najprawdopodobniej wyda na świat martwe dziecko? To trauma. Tak samo jak decyzja o tym, żeby skrócić cierpienie malucha. To także trauma. To pustka, której nic nie jest w stanie zapełnić, jest bezbrzeżna, bez dna. I trwa wiele lat.
A co jeśli matka, wydając dziecko na świat umrze razem z nim? Co jest bardziej humanitarne? Czy można w ogóle to pytanie stawiać? Myślę, że nie. Bo po raz kolejny to kobieta powinna mieć wybór. Każda z nas ma zupełnie inną historię, inne powody i sytuację ekonomiczną. Każda z nas powinna mieć prawo głosu w tak fundamentalnej sprawie.
Cierpienie dziecka równa się cierpienie rodziców.
Mężczyźni – zabierzcie głos. Brońcie swoich żon, partnerek, córek i wnuczek.
Jeżdżąc na rehabilitację widziałam wiele. Cierpienie mieszało się z łzami. Z chorobami nam styczność od dzieciństwa i wiem jak poważnie mogą uszkodzić ciało, mózg i narządy. Jak kaleczą psychikę.
Rzadko kto chce mieć niepełnosprawne dziecko. To wiąże się z poświeceniem, z rezygnacją z siebie, z marzeń i własnego życia, bo rodzice oddają siebie w pełni, by żyło mu się lepiej w przyszłości. Jest wiele niepełnosprawności, jedną wyleczyć można, a innych zwyczajnie się nie da. Mimo postępu w dziedzinie medycyny na większość z nich nie odkryto leku.
Mówię oczywiście o poważnych uszkodzeniach płodu, a nie decydowaniu się na aborcję dlatego, że dziecko urodzi się z niepełnosprawnością. Różnica jest istotna, ponieważ bardzo często o niepełnosprawności rodzice dowiadują się po narodzinach. Dziecko jednak oddycha samodzielnie i ma każdy potrzebny do życia organ. Bez ręki, nogi da się żyć. Jest trudniej, ale się da. To możliwe. Uszkodzenia płodu są możliwe do wykrycia wcześniej, co również wiąże się z traumą, bo już na tym etapie zaczyna się myśleć, o cierpieniu, które będzie towarzyszyło dziecku już od zawsze.
Każda z nas powinna podjąć decyzję samodzielnie i w zgodzie z własnym sumieniem, co należy zrobić. Każda z nas odpowiada sama za siebie.
Nie ma we zgody na to, że mój maluch nie przeżyłby porodu, nie ma zgody na to żebym przysparzała mu cierpienia!
Zostaw odpowiedź