• O mnie
  • Moja twórczość
  • Psychologia
  • Wysoka wrażliwość
  • Podróże
  • Niepełnosprawność
  • Felietony
  • Kultura i sztuka
  • Stylizacje
  • Spacer po Lublinie
  • Inne
  • Kontakt i współpraca

O tym, że dobrze nie robić nic.

2020-11-13

Zerkam na szare niebo, ubieram coraz więcej warstw i z trudem wychodzę na zewnątrz. Mam ochotę okryć się kocem, pić herbatę i zwyczajnie nie robić nic. Ale nagle przychodzą i krzyczą. Wyrzuty sumienia, że należałby włożyć pranie do pralki, pomyśleć o obiedzie i pomalować ściany, bo zszarzały jak niebo, które z tygodnia na tydzień, jest coraz bardziej pochmurne. Mam wrażenie, że słońce nie może się przebić przez mleczną poświatę i już nas nie ogrzeje, ani trochę i zwyczajnie zrezygnowało.

Odgradzam się od pretensji i krzykliwych wyrzutów. Przybieram postawę zamkniętą, nie przyjmuje już więcej. I chociaż widzę, to wszystko, co należy zrobić w domu, notatki do książki czy inne zadania odwracam wzrok w drugą stronę i po raz pierwszy zaczynam myśleć o tym, czego ja w tej chwili potrzebuje.

Sięgam po książkę, czytam ich naprawdę sporo i czuje, że żyje, bo robię to lubię.

Pisze, choć ostatnio trochę mniej.

Słucham muzyki tej kojącej.

Tańczę na środku mieszkania.

Ćwiczę i wróciłam do jogi.

Zapalam świece i wciąż kupuje nowe, bo ogień przyjemnie ślizga się po mojej przezroczystej skórze.

Nakładam maseczki.

Bawię się z psem.

Rozmawiam z Bogiem.

Słucham.

Gotuje.

Oglądam wszystko, co mnie zaciekawia.

W takie dni wreszcie mam czas. Trochę wyszarpuje go z zabieganego tygodnia. Oddycham jakoś lżej. Pogoda zachęca właśnie do zwolnienia, odpoczynku i zmiany kierunku życia na ten z mniejszą ilością zadań.

Chociaż potykam się o porozrzucane zabawki psa i wstawiam kolejną szklankę do pełnego zlewu i nie złoszczę się na bałagan. Nie tak bardzo jak kiedyś. I choć wiem, że kolejny dzień będzie polegał właśnie na uprzątaniu i bieganiu z mleczkiem do czyszczenia w ręku to daje sobie jeszcze chwilkę na lenistwo, które wydawało mi się czymś niestosownym, nieodpowiednim. Wpadłam w labirynt, który mnie zgubił. Kręciłam się kółko, bo ruch był najważniejszą wartością i zdobyte poziomy. Teraz przytulam siebie, a co najważniejsze dostrzegam. Pozwalam na czucie i bycie zmęczonym człowiekiem. Już nie jestem cyborgiem wiecznie uśmiechniętym. To zabałaganione mieszkanie to symbol porządku, który wprowadzam na terapii. Porządkuje, przesuwam, wycieram i wyrzucam złe, niszczące mnie przedmioty. Moje wnętrze było sentymentalnym odbiciem moich rodziców. Tafla była upstrzona rysami, pękająca od ich nadmiaru. Teraz ja precyzyjnymi ruchami, wymieniam całą, kruchą strukturę, która nadal żyje, oddycha. To podarowanie sobie czasu, świadomie, bez lęku o to, że ktoś zobaczy czarne, drobne ślady psich łap na białych płatkach, przyczyniło się do tego, że mniej zżera mnie stres. Nie zatruwa. Stworzyłam tą listę nawyków żeby czuć się bezpieczniej w tych dziwnych czasach. Mam świadomość, że może tylko asekuracja, ale o stabilniejszej konstrukcji, która mi służy.

Więc się jej trzymam.

Pozwól sobie na leniuchowanie, to dobrze ci zrobi.

Stwórz swoją listę nawyków, czasem warto przypomnieć sobie, co sprawia radość.

##czas#leniuchowanie#psychologia#slowlife#zmeczenieoimzdaniem
Udostępnij

Felietony  / Moja twórczość  / Psychologia

Gosia

Może ci się spodobać również

Samotność jest potrzebna.
2021-01-15
Mój wyciszacz. O wciskaniu hamulca.
2021-01-13
Zgiełk wewnątrz nas.
2021-01-05

Zostaw odpowiedź


Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *




This error message is only visible to WordPress admins

Error: No posts found.

Make sure this account has posts available on instagram.com.


© Copyright LetsBlog Theme Demo - Theme by ThemeGoods