Zwykle, kiedy opuszczam gabinet rozpiera mnie energia. To wygadanie się powoduje, że emocje przykryte słowami ulatują ze mnie. Terapeutka zbiera słowa, oddziela od uczuć, strachów i podaje mi czystą esencję, tego co ważne. Tego, co się zadziewa w środku. To taki kociołek, który bulgocze, wrze, kipi. Nie potrafię milczeć. Mówię tak dużo, że czasem trudno o oddech. Terapeutka mnie stopuje żeby mieć przestrzeń na swoją wypowiedź. Słyszę, że momentami nie nadąża za moim tokiem myślenia, wnioskami. Są takie dni, że gonię jakiegoś królika, byleby pozbyć się emocji. Przestać przeżywać na parę sekund – wyłączyć głowę i ciąg myśli.
Zawsze czuje się lżejsza o parę kilogramów, kiedy schodzę na dół. Wiatr mnie orzeźwia i przypomina, że już minęło 50 minut. Zbawiennych minut. To czas dla mnie na rozprawienie się ze sobą, przytulenie, pochylenie nad tym wiecznie spłoszonym dzieckiem wewnątrz. Wychodzę za każdym razem inna. Odważniejsza, poważniejsza, roześmiana lub melancholijna. Jedno się nie zmienia – jestem bardziej świadoma siebie – stanów we mnie – umiem zapobiec tym niepożądanym. Troszczę się o siebie, dostrzegam potrzeby ciała, daje sobie odpocząć. Choroba przestała się liczyć – nie utożsamiam się z nią. Wymieniam te obszary, które najbardziej uległy zmianie na przestrzeni roku. Dzieje się dużo więcej. Rozpoczęcie nowego wątku sprawia, że stres znika lub jest go jeszcze więcej. Nie umiem pomieścić przeżyć naraz: posegregować ich, ułożyć. Dopiero świeże spojrzenie Pani Marioli pomaga. Moje oczy otwierają się szerzej, oddech robi się płytki. Reaguje moje ciało, które dla mnie zwykle było sztywne, chore. Ożywa.
Zamknięcie drzwi z drugiej strony to ten moment – terapia działa wtedy, kiedy mierzę się sama z tym, co usłyszałam. Kołowrotki machiny zostały naoliwione i to moim zadaniem jest wprawienie ich w ruch. Są takie sesje, kiedy nie muszę nic robić. Wystarczy słowo, wspomnienie, dźwięk, zapach i dopiero po powrocie do domu odczuwam „skutki” terapii. Rozmawiając z terapeutką skupiam się na tym, co chce przekazać. Gestykuluje, mrużę oczy, poprawiam się na fotelu, patrzę za okno na falujące gołe drzewa. Nie pozwalam ciału na raptowną reakcje, ponieważ nieustannie zmieniam wątki. Kiedy zrobię pauzę mój organizm na szansę zareagować: dusi mi przełyk, wzmaga się pragnienie, boli głowa itd. W momencie, kiedy zostaje sama, mój mózg wybudza się z trybu czuwania, uruchamia również ciało. Dlatego mogę być zmęczona i ledwo powłóczyć nogami lub napisać post, kilka stron opowiadania, bawić się z psem, posprzątać mieszkanie, nagrać coś, poćwiczyć… moje ciało reaguje bardzo różnorodnie na tematy poruszane na sesji. Kiedy ciężko się zebrać warto zrobić coś dla siebie, odpuścić – słyszę te słowa przed zakończeniem sesji. Jestem osoba, której trudno odpocząć, ponieważ kojarzy mi się to z porażką, z częścią chorobową.
Opadłam na fotel, rozwiązałam szal i zaczęłam mówić, wyrzucać z siebie miniony tydzień. Czułam jak ciężar przywiązany do mojej szyi opada. Pisze mniej, stąd potrzeba uzewnętrznienia się. I słowotok. Każde słowo terapeutki powoduje, że wierze w proces uzdrowienia, przemiany. Spokojnie nie kojarzy mi się z niedbałą troską rzuconą mimochodem bez kontaktu wzrokowego. To słowo znaczy, że trochę przesadzam i emocje zyskały przewagę lub to, że jestem pod dobrą opieką.
Cienie pod oczami przybrały kolor popiołu, palce wolniej stukają w klawiaturę. Wyczerpałam limit emocji na dzisiaj. Dotykam ekranu by sprawdzić, czy przekazałam to, co zamierzam. Już sama nie wiem. Dojadam szarlotkę i oddycham głębiej. Ciało mówi odetchnij, porozciągaj się. Zerkam za siebie, dom zdążył zatopić się w lekkim półmroku. Przypomina mi się, co chciałam napisać. To terapii może być różnie: lepiej, gorzej. Mnie dopadł smutek, choć parę minut temu miałam dobry nastrój – to znak, że głowa dostosuje się do zmian, które zaszły.
Po terapii trzeba dać sobie czas, nie ponaglać, nie robić niczego wbrew sobie lub wykonać połowę obowiązków. Zmiana struktury trwa. Karcę się w myślach, że zawsze muszę mieć jakieś zadanie do zrobienia, dzisiaj ono brzmi: zwolnij, posłuchaj intuicji i zadbaj o siebie.
Zostaw odpowiedź