Latarnie uliczne zamigotały, rzucając mdławe światło na chodnik. Weszłam z ciemność, a za mną ona na swoich czterech łapkach. Deszcz kapał mi na płaszcz. Ludzie przemykali obok siebie. Naciągnęłam mocniej czapkę. Rozejrzałam się.
Uderzył mnie zgiełk, który panował wokół. Sznur samochodów snuł przed siebie nie wiadomo dokąd. Zboczyłam z głównej trasy spaceru, którą zna pies i nawołując ją skręciłam raptownie. Otoczyły mnie drzewa. Zagłuszały jaskrawe światła samochodów, nie słyszałam trąbienia i pisku zmieniających się świateł ulicznych. Byłam pośrodku ciszy.
Wtedy usłyszałam chaos wewnątrz mnie. Myśli goniły jedna drugą. Ciągnęły się i przekrzykiwały. Sądziłam, że panuje tam spokój. Bezruch. Wzięłam głęboki wdech, by poczuć, że po prostu jestem. Nie gonie za przeszłością ani przyszłością – jak pisze Thich Nhat Hand.
Opróżnienie wnętrza przychodzi mi z łatwością tylko w gabinecie terapeutycznym. Wtedy nazwanie emocji jest prostsze, jakbym robiła to od zawsze. Od małego. Jakbym nigdy nie zostawała się z dzieckiem wewnątrz, jakbym nigdy nie bała się tego, co czeka za drzwiami.
Zgiełk wewnątrz prowadzi do powstawania lęku. Bo jak ostatnio wspomniała Agnieszka Krzyżanowska: Łatwo być spokojnym i uważnym, kiedy wszystko się układa. Kiedy jest odwrotnie nie myślimy o byciu i uważności. Te ważne rzeczy, które pełnią funkcje kotwicy zanikają. Chaos ma się wtedy dobrze. Lęk ściska za gardło i śmieje się w twarz, a my dygoczemy ze strachu. Dziś dostałam na tacy kolejne jego porcje. Nie sądziłam, że można pomieścić w sobie tyle wątpliwości i obaw.
Nie wiem jak utrzymałam się na nogach, słysząc to czego się boje. Moje lęki stoją w kolejce do odkrycia, – pomyślałam, opuszczając gabinet. Nie zasmuciło mnie to tak jak, kiedyś raczej postawiło do pionu. Stałam pionowo nie trzymając się niczego. Samodzielnie. Te lęki mnie nie zmiażdżyły. Już nie miały takiej siły. Ja miałam jej więcej.
Nowy Rok sprzyja postanowieniom. Już ich nie robię.
Zakotwiczam się w teraźniejszości. Żeby więcej być i czuć.
Unikam rozpraszaczy, takich jak zbyt wiele czasu w social mediach czy częste po niego sięganie. Wyłączam powiadomienia. Telefon leży gdzieś z boku przez cały dzień. To mnie uwalnia od stresu, niecierpliwienia i nerwowości czy rozdrażnienia. Pozwala mi to docenić wszystkie cuda życia np. ciszę czy bez dźwięk.
Po prostu jestem. Istnieje.
Zostaw odpowiedź