Światło oświeca mi twarz. Złote nitki migocą na posadzce. Kiedy słoneczne pocałunki docierają do mnie przez szybę mój poziom energii wzrasta. Nie mnożę jednak zadań. Skupiam się na tym, co mam, tym, co jest najważniejsze. Na wspólnym posiłku, spacerze w skrzypiącym śniegu czy robieniu gofrów. Taka jest niedziela. Wspólna, bogata w chwile radości. Zdarza się, że senna, z serialem. W weekendy zwykle jestem mniej aktywna w sieci. Robię sobie detoks cyfrowy. Odinstalowuje aplikacje. Jestem offline. Odpisuje na sms-y, dzwonię, ale nie włączam wifi. Nie tak często jak w ciągu tygodnia.
Nie bycie w sieci daje mi poczucie spokoju i kontroli nad tym, co istotne. Nie zaprzątam sobie głowy treściami zwyczajnie jestem, gdzie chce być. Multitasking bardzo mocno zakorzenił się w naszej kulturze. Stało się to modne i wszechobecne. Najlepiej gotować i słuchać podcastów, sprzątać i słuchać muzyki.
Ja skłaniam się ku świadomego życiu i wykonywaniu jednej czynności. To uspokaja nasze zmęczone głowy. Zmniejsza chaos i stres.
Uważność to właśnie skupienie się na tym, co robisz, myślisz i z kim jesteś. Uważność wycisza. Uzmysławia, że można żyć inaczej niż reszta pędzącego świata. Offline zdaje się być synonimem wolniejszego trybu życia. A powolnie znaczy zdrowo, bez presji, wyścigu czy terminu na wczoraj.
Detoks cyfrowy uwalnia moje pokłady kreatywności. Więcej tworzę, ale i odpoczywam. Odwracając wzrok od telefonu, dostrzegam siebie – robię peeling, maseczkę lub ćwiczę. Zwracam się ku sobie. Nie uważam, że to egoistyczne. To wmówił mi świat: liczy się ktoś. Dbanie o moje potrzeby to coś złego, krzywdzę w ten sposób innych. Buntuje się, słysząc takie słowa. Bo tak naprawdę ranię tylko i wyłącznie siebie.
Zauważyłam, że pracując przy komputerze, nie włączam stron portali społecznościowych. Z facebooka przestałam korzystać już dawno temu. Pocztę sprawdzam w telefonie. Pisze swobodniej niż na smartfonie, bo nie skroluję instagramu. To niebezpieczeństwo istnieje tylko, wtedy gdy mam w ręku telefon. Więc… go odkładam.
Nie cierpię nie syndrom FOMO, po prostu aktualizuje stronę główną lub czytam wartościowe treści.
Mimo wszystko pielęgnuje uważność i prostsze życie. Nie wkładam telefonu do kieszeni kurtki, gdy wybieram się na spacer, apteki czy pobliskiego sklepu. Nie czuje potrzeby mieć stałego kontaktu ze światem wirtualnym. Ograniczyłam nagrywanie instastory. Wolę pisać wartościowe teksty. Dzięki offline poznaje sąsiadów, jem wspólne posiłki z rodziną lub zachowuje w pamięci (tylko dla siebie) piękne kadry i chwile. Nie muszę wszystkiego dokumentować i publikować. Nosze przy sobie aparat i wywołuje zdjęcia. Chronię swoje granice i prywatność. Zwyczajnie tego potrzebuje. Dzisiaj wiemy wszystko o każdym. Nie podążam tą ścieżką.
Cieszę się życiem… tym prostszym, poza siecią.
Zostaw odpowiedź